Podróż w przeszłość- komisja oświatowa.
W dniu 26 lutego spotkała się komisja oświaty , kultury i pomocy społecznej. Mam ten zaszczyt- być jednym z członków tej komisji. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 9.00 i trwało do godziny 16 z minutami. Było ciekawie...naprawdę bardzo ciekawie. Poniżej- postaram się przedstawić ciekawą relację z tego dnia.
Przewodniczącym komisji oświatowej- bo tak się ją potocznie nazywa, jest pan Michał Stefański- i to on nadawał ton, rytm i tematykę podczas całego „posiedzenia”.
Zaczęło się od rozmowy z paniami reprezentującymi szkołę we Wszemborzu. Z lekkim zaskoczeniem stwierdziłem iż na linii Szkoła- Gmina- ZEAS, cały czas iskrzy. Mniejsza o powody sporów- te mogłyby być tematem do kilkunastu różnych wpisów, ważniejszy wydaje się problem wzajemnego nastawienia. Widać zaraz- i widać to jak na dłoni- że nieciekawe doświadczenia z „minionej epoki” jeszcze mają się całkiem dobrze. Najbardziej zgrzyta na styku szkoły z „zeasem”. Ale też poniekąd obie strony nie są bez winy... W każdym bądź razie pogadaliśmy sobie szczerze- komisja z przedstawicielkami wszemborkskiej szkoły...i dla mnie jasno wynika iż ktoś tu jest „Pinokio”. Ktoś nieładnie kłamie- w takich kilku podstawowych sprawach dotyczących komunikacji... Ponieważ bardzo chcę ustalić, kto świadomie mija się z prawdą- ustalę to prędzej czy później. Myślę, że to ważne- wiedzieć kto jest niewiarygodny.
Kolejnym punktem spotkania było rozpatrzenie sprawy najmu lokalu znajdującego się w Gorazdowie. Generalnie postanowiono iż umowa najmu zostanie przedłużona na okres 3 lat. Chodziło o lokal gminny mieszkalny.
Omówienie sprawy dowozów szkolnych, znalazło się na „tapecie” głównie za przyczyną tego iz sprawa zajmowała się komisja rewizyjna. Dokładnie rzecz ujmują- komisja przeanalizowała ZEAS pod kontem dowozów uczniów do szkół właśnie. Wywiązał się naprawdę żywiołowa dyskusja, informacji udzielała pani Wójt- i temat ten moich czytelników na pewno zainteresuje...ale z jego przedstawieniem poczekam na oficjalny dokument jaki ma wydać komisja rewizyjna w tej sprawie. (komisja każdą swoją kontrolę kończy takim właśnie dokumentem).
Ostatnią częścią spotkania była wizyta w WSZYSTKICH szkołach i przedszkolach na terenie naszej gminy. Momentami okazała się to dla mnie bardzo sentymentalna podróż. Postaram się Wam przedstawić małą relację z tego objazdu.
Radni wsiedli w dwa samochody i ruszyliśmy- zaczynając od szkoły w Grabowie Królewskim. We wnętrzu szkoły byłem po raz pierwszy w życiu. Tajemnicą poliszynela jest iż szkoła jest „oczkiem w głowie” pana Wosia. Złośliwi twierdzą nawet, że jest to jego szkoła. Ja powiem nawet, że rozumiem tu pana Wosia w całej pełni (zrozumiecie to kilkanaście linijek niżej). Zostaliśmy powitani przez panią dyrektor. Przedstawiła nam ona ogólny stan szkoły- liczbę uczniów, największe potrzeby (boisko sportowe- „Orlik” i konieczność odmalowania szkoły wewnątrz- po raz pierwszy od 14 lat). W szkole uczy się 157 uczniów (uwaga- wszelkie dane na temat uczniów i szkół- stan na dzień 1.09.2014) pracuje 16 nauczycieli, a średnia liczba uczniów w klasie to 17,4.
Tablica multimedialna- takich są w Grabowie jeszcze 4.
Jedna z klas.
Komisja w niemal pełnej krasie, na korytarzu szkoły w Grabowie.
Kolejna szkoła to podstawówka w Bieganowie. Tutaj dumnie poczuwała się być gospodarzem pani Frąckowiak. Główne potrzeby szkoły to termomodernizacja budynku- straty ciepła są gigantyczne, oraz wymian pieców CO- które są w fatalnym stanie. Ba- stan wyposażenia kotłowni woła o pomstę do nieba- naglącym problemem jest brak alternatora prądotwórczego- potrzebnego w przypadku braku dostawy prądu. Piece trzeba wtedy wygaszać- bo grozi wszystko wybuchem... taki agregat to wydatek 1,5 do 3 tys zł. Takie moje pytanie retoryczne- DLACZEGO NIE KUPIONO TEGO KILKA/KILKANAŚCIE LAT WCZESNIEJ??? Czy poprzedni Wójt nie widział problemu? Czy poprzednia Rada nie wiedział o tym? Czy ZEAS nie znał potrzeby? A gdyby taki piec wybuchł- to kto by za to odpowiadał?
W szkole uczy się 122 uczniów, średnio 17 na klasę, pracuje 12 nauczycieli.
Rewelacyjna kuchnia w szkole w Bieganowie.
Hala w Bieganowie- stan parkietu do pozazdroszczenia.
Ponad 30 letnie piece w Bieganowie- ich eksploatacja jest nieekonomiczna i coraz bardziej niebezpieczna
Myśl techniczna rodem z minionej epoki- kiedyś pewnie innowacja technologiczna, dziś obiekt zarzenowania- piece izolowane termicznie trzciną.
Szkoła w Sokolnikach. To oczywiście oczko w w głowie pani Grabowskiej. Było naprawdę miło słuchać jak o budynku, uczniach i pracownikach opowiadała pani Przewodnicząca z dumą. Z dumą podkreślała iż jej szkoła jest najtańszą w gminie, nie ma z nią żadnych problemów- ale okrutnie potrzebne jest boisko sportowe typu „Orlik”. 135 uczniów, 16 nauczycieli, 16 uczniów na klasę.
Komisja przed szkołą w Sokolnikach.
Remont w jednej z klas- okazja na prace z powodu ferii.
Pani Grabowska objaśniła nam symbole związane z Sokolnikami na tym "obrazie"
Przedszkole w Sokolnikach. Malutka placówka- z dobrze urządzoną kuchnią i największym problemem- czyli słabym dachem. Obecnie uczy się w nim około 30 dzieci.
Największa duma- kuchnia....
...i największy problem- dach.
Gimnazjum w Kołaczkowie. Pani dyrektor zaskoczyła wszystkich radnych. Usadziła ich karnie w ławkach (tylko Gomulski jak zawsze stał w kącie) i przedstawiła z całą dokładnością największe bolączki. A należały do nich- konieczność odnowienia wnętrza budynku, doposażenia sal dydaktycznych, odnowienia prac. komputerowej (komputery z 2007 roku), winda dla niepełnosprawnych, hala sportowa to zupełnie osobny temat... Liczba uczniów- 198, średnio na klasę 24,7, liczba nauczycieli 25.
Proszę usiąść...
i wyciągnąć karteczki.
Pomoce naukowe w gimnazjum.
Stara część gimnazjum, dziś klas nikt nie liczył ;) ale pewnie niejednej osobie sie to przypomniało.
Klasa numer 2 w starej części gimnazjum...z szacunkiem dla wszystkich- ale wyjątkowy rocznik sie tu uczył w latach '92- '94 ;)
Zgłoszę tą fotkę do Pulitzera- nagroda za rok 2015 gwarantowana. A tak na serio- mimo wszystko poczucie humoru to podstawa....
Szkoła w Borzykowie. Miałem dreszcze wchodząc na jej podwórko...dla mnie- ale i dla kilku innych radnych- to był/jest budynek ich dzieciństwa! W ciemno wbiegłem po schodach do MOJEJ klasy, po budynku oprowadziła mnie MOJA nauczycielka z tamtych lat- pani Waszak, na koniec w Jej towarzystwie wypiłem herbatę... gdybym 30 lat temu- ucząc się w tej szkole wiedział, że w takich okolicznościach do niej wrócę... Teraz rozumiecie dlaczego ja byłem wyrozumiały dla zachwytów pana Wosia w Grabowie? Tam była szkoła jego dzieciństwa.
Największym problemem szkoły jest chyba jej elewacja zewnętrzna, i jak pewnie wszędzie doposażenie w pomoce naukowe- tego nigdy zbyt wiele. Ogromną siłą borzykowskiej szkoły jest opieka jaka otaczają ją mieszkańcy- bo to rodzice plus sołectwo i sympatycy mają w planach naprawę podłogi w jednej z klas. Zresztą co pewien czas społeczeństwo własnymi siłami- nie oglądając się na wszelkiej maści urzędy coś w tej szkole naprawia.
Murom przydałby się lekki lifting.
Przez trzy szkolne lata...dzień w dzień....po kilkanaście razy po tych schodach- biegało się do...
...klasy... Do tej klasy wszedłem ostatnio jako 9-latek, żeby od Mojej Pani Wychowawczyni dostać świadectwo... Tochę wody od tego czasu upłyneło...
W innej klasie, znaleźliśmy słoik do którego dzieciaki zbierały pieniążki...radni natychmiast wyciągali z kieszeni zaskórniaki...
Herbatka, kawa, słodkości- tak nas ugościła szkoła w Borzykowie
Po Borzykowie nadszedł czas na szkołę we Wszemborzu. W pewnym sensie jest to wyjątkowa placówka w naszej gminie- szkoła inna niż wszystkie poprzednie. Niewielu mówi o niej głośno, ale wszyscy szepczą po kontach- jak by nie było Wszembórz jest na ustach wszystkich- czy to zainteresowanych czy nie zainteresowanych...każdy opinie o tej szkole ma. No to nazwijmy kilka rzeczy głośno i po imieniu. Zdementujmy te słowa iż w szkole dzieje się dzieciom krzywda- bo i takie głosy do mnie dotarły. Pani dyrektor z dumą prezentowała pisma świadczące o zakończonej niedawno kontroli z kuratorium oświaty- które to pismo zawierało stwierdzenie iż nie ma co do pracy szkoły żadnych zastrzeżeń i żadnych zaleceń co do poprawy pracy czy warunków, w których przebywają dzieci. Szkoła wszemborska jest mała, boryka się z kłopotami lokalowymi- w budynku brakuje po prostu miejsca dla realizacji planów jakie ma stowarzyszenie- mianowicie chce ono otworzyć klasy dla starszych dzieci- i uczyć je od pierwszej do szóstej klasy. Innym zauważalnym brakiem jest rzecz jasna słaba infrastruktura sportowa- czyli brak boiska. Tak czy inaczej- tak władze szkoły jak i władze Stowarzyszenia „Rodzice dzieciom” mają plany rozwoju- a może wręcz nazwałbym je wprost- planami ekspansji. Szkoła czuje wielkie wsparcie środowiska lokalnego i murem za nią stoi dwóch radnych- panowie Górecki i Ptaszyński. Ja nazywam się przyjacielem tej placówki...ale wiem niestety, że plany rozwoju Wszemborza nie idą w jednej linii z planami na kołaczkowską oświatę. Co z tego wyjdzie? Nie wiadomo- ale już teraz widać jasno- prosto i bezboleśnie wszystko się nie zazębia... Oby z „ kąpielą nie wylać dziecka”, bo to właśnie dzieci i młodzież ucząca się jest w tym wszystkim najważniejsza- temat na moim blogu pewnie za jakiś czas powróci.
Klasy małe...
..ale miejsca dość.
Mała salka do ćwiczeń...
Strych- który szkoła chciałaby zaadoptować...ale z pewnych przyczyn nie może...nie pamiętam z jakich (i nie chodziło o techniczne uwarunkowania)...
Gdzieś na strychu...
Budynek przedszkola we Wszemborzu.
Sale są przestronne.
Ubikacja dla dzieci- podobno plotka głosiła, że to atrapa...że ta ubikacja to atrapa ;)
Przedszkole w Kołaczkowie było ostatnim celem podróży komisji oświatowej. Doskonale znana mieszkańcom Kołaczkowa placówka zaprezentowała się wyśmienicie. W budynku co istotne uczą się również dzieciaki chodzące do szkoły- klasy 1-3, dzielone i dowożone do Borzykowa... Ale są plany by to wszystko przemeblować- jakie będą zmiany, co za sobą pociągną i czy będą w ogóle- to temat na inny wpis (może już wkrótce?) bo ja sam nie wiem nic konkretnego a właśnie o konkretach chciałbym tu pisać...
Przedszkole w Kołaczkowie przechodzi małą rewolucyjną zmianę- zmieniło w ostatnim czasie nieco godziny pracy. Postulat zgłaszany przez rodziców od lat, zrealizowany dopiero niejako „na dniach”... Budynek przedszkola w ostatnich latach przeszedł modernizację- wymiana okien, drzwi, świetnie urządzona kuchnia- patrzyło się na to z przyjemnością. Niestety chodząc po wnętrzu- dało się zauważyć, że wewnętrzne drzwi (niektóre) chciałoby się zamienić na nowe. Ogólne odczucie jest jednak następujące- kołaczkowskie przedszkole ma szansę konkurować pod względem infrastruktury z każdym innym- jest więc nadzieja, że po zmianach organizacyjnych (np. zmianie godzin pracy) wrócą do niego dzieciaki wywożone teraz przez rodziców do Pyzdr czy do Wrześni.
Pani dyrektor zespołu szkolno przedszkolnego również usadziła wszystkich w ławki...
Ładne duże sale...w których też kiedyś biegałem.
Doskonała kuchnia- za czasów mojej nauki tutaj taki sprzęt widziało sie na filmach.
Jakie wnioski?
szkoły potrzebują inwestycji, każda głodna jest gotówki na zakupy,
jedne potrzeby są naglące inne mniej- to truizm, wiem...
wiadomo już od kilkunastu tygodni, że nie zawsze szkoły racjonalnie wydawały pieniądze które szły na oświatę- chodzi głównie o kwestię zatrudniania dodatkowych osób (opiszemy ten proceder może z czasem)
odwiedziny szkół były sposobem na zapoznanie się z infrastrukturą- nie zaznajamialiśmy się z innymi aspektami działania szkół, np. z poziomem nauczania, problemami kadrowymi, konfliktami wewnętrznymi- z jednej strony to nie dziedzina Rady czy komisji...z innej- nie w taki sposób powinno się to odbywać,
wiele niewygodnych kwestii zostało przemilczane, czasami świadomie, czasami z niewiedzy ale fakt iż nie zostały poruszone nie znaczy, że nie istnieją, bród zmiatany pod dywan zawsze wypełznie- i ten będzie niedobry kto będzie musiał go w końcu posprzątać, inna sprawa, że wiele kwestii jest zwyczajnie delikatnych- i nic do tego radnym,
podczas spotkania komisji w Urzędzie Gminy- pani Wójt powiedziała coś bardzo mądrego: „musimy patrzeć na całą oświatę w Gminie, musimy myśleć o sytuacji wszystkich szkół i środków jakie na nie mają być przeznaczone...nie możemy kierować się tylko i wyłącznie własnymi sympatiami i patrzeć tylko na teren, który reprezentujemy” (to cytat z głowy- więc nie jest dosłowny)... Cóż dodać do tych słów? Może tylko to, że choć teraz wiem więcej to jednak wcale nie czuje się mądrzejszy...ciekawe jak inni radni?
Na koniec- proszę kliknijcie w link i odpowiedzcie na pytanie: