top of page

Wiem, że nic nie wiem...

Myślę, że minęło dość czasu aby każdy zainteresowany przeczytał już wszystko to co ja, Wojtek Tamborski i ZEAS- ustami pani dyrektor Ewy Zgolińskiej, napisał o kwestiach dowozów szkolnych i ich kosztów. Umieściłem tu swoje pytania, i uzyskane odpowiedzi- bez komentowania ich. Czytelnik mógł sam wszystko ocenić i nie był atakowany moimi interpretacjami i wątpliwościami. Ale minęło trochę czasu- i teraz mogę podać swoje własne spostrzeżenia, które zrodziły się po uzyskanych odpowiedziach.

Najpierw stanowisko komisji rewizyjnej- której przewodniczącym jest radny Wojciech Tamborski. Miałem zarzuty do rzeczonej komisji za to iż nie starała się ustalić dokładnych kosztów jakie związane są z dowozami. Fakt- komisja poprosiła ZEAS o dokumenty, otrzymał je – sprawdziła ich stan, podliczyła- wszystko zgadzało się z tym co było podane...i koniec. A.... nie koniec- zaznaczono iż pensja jednego z pracowników odpowiedzialnych za koordynację dowozów nie została do ogólnych kosztów wliczona. Pytam dlaczego? Dlaczego pensja koordynatora całego przedsięwzięcia nie jest wliczona do kosztów związanych z dowozami do szkół? Jak twierdzi przewodniczący komisji rewizyjnej: „jest to kwestia interpretacji jaką przedstawili pracownicy ZEASu”. Ok- każdy ma prawo do własnej interpretacji. Ba- efektem interpretacji pracowników ZEASu mogło być np.: dodanie tej pensji do kosztów- z taką interpretacją bym się zgodził. Ale mnie obchodziło dlaczego komisja rewizyjna przyjęła tą interpretację tak ugodowo. Ok- zaznaczono, że ta pensja nie jest brana pod uwagę- ale nic nad to. Podobno nie takie są kompetencje owej komisji- by przenosić kwoty między paragrafami. No dobra- ale czy nie mogłaby ta komisja w informacji umieścić zapisu iż po dodaniu pensji pana Wosia- koszty dowozów urosły o tyla a tyle, że koszt jednego kilometra wynosi tyle a tyle?

Ktoś fajnie wymyślił by skontrolować koszty dowozów- ale tak samo komuś innemu zabrakło konsekwencji by zrobić to do końca. Trudno- nikt nikomu głowy za to urywać nie będzie- ale jak dla mnie, takie przedstawienie informacji jest połowiczne, niekompletne, częściowe...nazwijcie to jak chcecie. Bo skoro kontrolujemy koszty dowozów- to przedstawiamy WSZYSTKO a nie dajmy na to 70-80 %.

Tyle oficjalnej wersji komisji rewizyjnej. Teraz przyjrzyjmy się prywatnej opinii radnego Tamborskiego- opinii na temat moich pytań a zwłaszcza tego dlaczego tej jednej pensji (nadzorcy dowozów) nie wliczono do kosztów tychże.

Mianowicie Wojtek Tamborski pisze: nie ważne kto i kiedy będzie realizował dowozy szkolne, to kontrola nad tym i tak będzie niezbędna i to jest powód dlaczego można tej pensji nie wliczać. Dokładnie wyraził to słowami: „uważam, że stanowisko specjalisty do spraw dowozów jest stanowiskiem niezbędnym do właściwej obsługi dowozów, nie tylko wykonywanych przez ZEAS ale i przez podwykonawcę. Jeżeli w procedurze przetargowej pewien podwykonawca wygra przetarg na realizacje dowozów szkolnych to i tak gmina będzie musiała posiadać pracownika sprawującego nadzór nad właściwym wypełnianiem zawartej umowy, nad ilością kilometrów wykonywanych przez podwykonawcę oraz nad jakością usług wykonywanych przez podwykonawcę. Dodatkowo to pracownik gminny będzie musiał pełnić nadzór nad trasami i ewentualnymi zmianami tras, na których podwykonawca będzie wykonywał kursy. Jest to główny powód dla którego uważam, że stanowisko specjalisty do spraw dowozów może nie być wliczone w koszty dowozu. Ponieważ to stanowisko będzie musiało istnieć zarówno w dowozach realizowanych przez ZEAS jak i dowozach realizowanych przez podwykonawcę"

To teraz po przeczytaniu powyższego- z czym do pewnego stopnia można się zgodzić (ale tylko do PEWNEGO stopnia) zastanówmy się nad jedną rzeczą- czy konieczność utrzymania nadzoru nad dowozami nie jest kosztem tych dowozów? Bez względu na to kto będzie robił te dowozy (pisze radny Tamborski) ktoś je będzie musiał kontrolować...to czy wypłata dla tej osoby nie będzie kosztem związanym z dowozami???

Może powyższe jest mało jasne- więc wytłumaczę to inaczej. Wyobraźcie sobie że jestem milionerem. I chcę aby moje dziecko było dowożone do szkoły samochodem z szoferem. No to kupuję samochód, zatrudniam szofera- i to są koszty mojej decyzji- wypłata dla szofera i nakłady ponoszone na samochód. Ale szofer tylko wozi tego mojego dzieciaka- więc stwierdziłem, że potrzebny mi ktoś kto będzie czuwał nad szoferem, samochodem i godzinami jego pracy. To czy w takim wypadku wypłata jaką ponoszę na opłacenia tej osoby nadzorcy nie powinna również wejść w koszty dowozów? Bo moim zdaniem powinna- a Waszym?

Co do przedstawionego wyżej cytatu radnego Tamborskiego- dodam tylko krótko (bo znowu się za bardzo rozpiszę), że nie pytam o koszty dowozów pod kontem ich (dowozów) likwidacji, i że w bardzo prosty sposób jestem wstanie sobie wyobrazić funkcjonowanie dowozów szkolnych realizowanych przez usługodawce zewnętrznego bez konieczność trzymania na etacie specjalisty do ich nadzoru. To kwestia organizacji pracy, pewnych rozwiązań strukturalnych, podziału obowiązków czy ułożenia odpowiednio współpracy kilku osób.

Przejdźmy teraz do odpowiedzi pani dyrektor ZEASU- Ewy Zgolińskiej.

Generalnie sprawa przedstawia się tak: wszelkie wydatki jakie ZEAS realizuje są podzielone na paragrafy. Jeden z paragrafów nazywa się dowozy i nie jest w niego wpisana pensja pana Wosia. Z formalnego punktu widzenia- sprawa jest czysta i oczywista. Wspomniana pensja wpisana jest w inny paragraf- nazywa się on dokładnie 80114 zespoły obsługi ekonomiczno-administracyjnej szkół. I każdy- komu takie wyjaśnienie wystarczy- może nie czytać dalej. Dla mnie takie przedstawienie kwestii to delikatnie mówiąc lekka manipulacja faktami. Można pokusić się o większą manipulację..np do cytowanego wyżej paragrafu wrzucić pensje np. opiekunów dowozów...wtedy linearnie rzecz ujmując koszty tychże będą jeszcze niższe.

Czy tak trudno zrozumieć dlaczego pytam o koszty? Wszak nazywanie ich jak tylko się chce, zapisywanie gdzie tylko się chce i pomijanie ich w sprawozdaniach nie zmienia jednego- wydatek trzeba ponieść i tyle!!!

Wróćmy do sytuacji ze mną jako milionerem, który zatrudnił szofera i jego nadzorcę. Fakt- mogę zapisać w sprawozdaniu, że kosztem moich dowozów dziecka do szkoły limuzyną jest tylko utrzymanie samochodu i szofera- a pensje jego nadzorcy wrzucić w koszt funkcjonowania kuchni i sprzątaczek...no pewnie, że mogę tak zrobić. Ale czy to nie zaciemnia całej sytuacji? Moim zdaniem zaciemnia...a kiedy robi to ktoś z takim doświadczeniem- to wręcz nosi znamiona manipulacji.

Ale to nie koniec. Twierdzę iż w koszty dowozów powinna być również wliczona obsługa administracyjna. A tej w całości nie wykonuje specjalista do spraw dowozów- nie dokonuje przelewów i całej papierkowo- księgowej roboty- przynajmniej tak to sobie wyobrażam- ale mogę się mylić.

Czyli jak by to wyglądało w mojej hipotetycznej sytuacji z limuzyną, szoferem i jego kierownikiem? Ano tak, że jeszcze do tego wszystkiego musiałbym doliczyć koszty zatrudnienia na kilka godzin w miesiącu księgowej- która mi zrobi wypłaty dla moich pracowników, przeleję ich pensje, obliczy składki itp. czy to nie byłby koszt moich prywatnych dowozów?

Pani dyrektor Zgolińska twierdzi iż: „Płace osób księgujących wydatki dowozu są w całości w rozdziale 80114 GZOEiAO i nie były nigdy rozbijane na setne części ( tj. ile szkoły, ile przedszkola, ile stołówki, dowozy i tp. )" . A moje pytanie jest proste- czy dla konieczności obliczenia WSZYSTKICH wydatków związanych z realizacją dowozów szkolnych- nie trzeba by pokusić się o rozbicie wszystkiego, pewnie nie na setne części ale już na dziesiętne tak?

Dlaczego o to wszystko pytam. Odpowiedź jest prosta- tak nakazuje logika. Postanowiono skontrolować koszty dowozów szkolnych realizowanych przez Gminę Kołaczkowo. Przedstawiono dokument- w którym napisano coś w stylu: koszty dowozów są takie a takie- nie uwzględniliśmy w tym wszystkim jednej kluczowej pensji- dziękujemy i do widzenia. No i co? I to ma być dobrze? Taka jest prawda? To świetnie, że RIO nie dopatrzyło się żadnych błędów...nie dopatrzy się pewnie również wtedy kiedy pensje kierowców też zostaną przeniesione do innego działu niż dowozy. Ale czy to ma być ostateczny argument „za” takim przedstawieniem sprawy?

Całość przypomina mi trochę propagandę minionych czasów. Mianowicie Pierwszy Sekretarz wszedł kiedyś na mównicę i stwierdził: wzrosła cena czekolady ale za to spadła cena lokomotyw- to dowód na to iż w naszym kraju dzieje się lepiej. Teraz też ktoś nam mówi: wiele kosztują dowozy- ale i tak mniej niż w okolicy (a że kilku kosztów w to nie wliczono- no trudno).

Pozwólcie, że na koniec przemilczę dość ciekawe stwierdzenia radnego Tamborskiego na temat wyższości dowozów własnym taborem nad tymi wynajmowanymi. Mam swoje zdanie na ten temat- ale po pierwsze nie stanowi ono tematu niniejszego wpisu, po drugie nie było moją intencją pisanie o tym, po trzecie nie mam zamiaru przekonywać kogokolwiek do konieczności ich likwidacji...ja chciałem i właściwie cały czas chcę wiedzieć jakie są koszty ich realizowania. Stwierdzam iż wciąż tego nie wiem.

 
„Możesz mieć wszystko czego zapragniesz, jeżeli pozbędziesz się przekonania, że nie możesz tego mieć.”

Mariusz Gomulski

"Władza czyni głupim"
bottom of page