top of page

Nie rusza mnie to...

ZEAS w Kołaczkowie- to jest jak nie kończąca się brazylijska telenowela (a może argentyńska- nie wiem co gorsze)...ale, żeby nie zabrzmieć tendencyjnie- przyznam się wprost- nie oglądałem wszystkich odcinków i wszystkich wątków nie jestem Wam wstanie opowiedzieć...

Nie zagłębiając się w stare historie sprzed kilku czy kilkunastu nawet lat- proponuję przyjrzeć się ostatnim wydarzeniom. Specjalnie czekałem aż upłynie nieco czasu, żeby przedstawić swój punkt widzenia- bo lubię nabrać dystansu.

Zacznijmy od cofnięcia się do kampanii wyborczej w 2014 roku. O ZEASie głośno wtedy wypowiedziały się dwie osoby. Był to pan Majchrzak- który indagowany przez dziennikarza stwierdził coś w stylu, że „o likwidacji ZEASu można pomyśleć”, oraz moja skromna osoba- pozwoliłem sobie stwierdzić wtedy, że wszystko da się przeliczyć i jeśli ten cały ZEAS się opłaca- to trzeba go zostawić a jeśli nie- to trzeba zlikwidować.

Oczywiście pan Majchrzak zostając wójtem na trzecią kadencję prawdopodobnie w temacie ZEASu nie zrobiłby nic- zakładam to mając na uwadze, że nie robił nic z tą strukturą przez 8 lat wójtowania i 4 lata przewodzenia Radzie. Ta sytuacja była dla niego odpowiednia i tyle- nie oceniam tego negatywnie ani pozytywnie, tak było ot i co. Jeśli zaś idzie o moją deklarację to....o ironio jaka ona była naiwna. Mówiąc czy pisząc wtedy ZEAS- poruszałem się w tak szerokim zakresie tematycznym, że to aż zgroza bije mnie teraz po oczach. Z perspektywy czasu stwierdzam jasno- byłem lekko naiwny mówiąc to co mówiłem...albo może inaczej- nie wiedziałem specjalnie o czym mówię. Ale nieco mój stan wiedzy od tamtego czasu się zmienił- i teraz mogę się „mądrować” na nowo...aż ktoś nie wytknie mi pomyłek (do czego zawsze zachęcam- bo przez to się uczę).

Wróćmy do meritum- po wyborach wszyscy czekali aż nowy wójt, czy raczej nowa Pani Wójt zwolni połowę pracowników w Gminie a ZEAS rozwali jednym podpisem. A tu nic. Zresztą dlaczego niby miałoby tak być? Nowy szef musiał poznać pracowników, poznać struktury, relacje, zależności, przepisy...i co tam jeszcze wymyślicie. I o ile każdy pogodził się z tym, że jednak połowa pracowników z Urzędu nie odejdzie...to już wielu nie mogło zrozumieć co z tym ZEASem... W gazecie pojawiły się jakieś spekulacje- ale jak się okazało nie było ku nim podstaw, nie było woli... Ba..ja, jak i część radnych usłyszała wprost- że pani Wójt nie nosi się z zamiarem likwidacji tej jednostki. Mnie to jakoś nie rozczarowało (napisze Wam poniżej dlaczego) innych pewnie to uspokoiło a jeszcze inni nie zwrócili pewnie na tą wypowiedź uwagi- słowa te padły podczas osławionej komisji oświatowej- której jedynym punktem było ustalenie listy oczekujących na mieszkania, których brak.

Nastał więc- przynajmniej w moim odczuciu dość idylliczny czas- tzn, nic nie likwidujemy, nic nie znosimy. Zresztą pomyślałem sobie- może i dobrze, może przeniesienie klas nauczania początkowego do gimnazjum okazało się tak traumatyczne dla niektórych, że kolejne reformatorskie zapędy byłyby ponad wytrzymałość naszej małej wspólnoty? No ale idylla dość szybko się skończyła. Bo o ile w czerwcu słyszałem wypowiedź pani Waszak, że nie zamierza wnosić o likwidację ZEASu, to w lipcu usłyszałem, jak i zresztą kilkanaście innych osób, że takie kroki są niezbędne. (o przyczynach nieco później) Zakładając iż nie mamy do czynienia z kobiecą przewrotnością ani brakiem konsekwencji- musimy zawierzyć, że w ciągu tych kilku/kilkunastu tygodni stać się musiało coś co plany dotyczące przyszłości ZEASu kompletnie zmieniło.

Powody dla których nastąpiła zmiana- prawdopodobnie już znacie. W Wiadomościach Wrzesińskich dość dokładnie zacytowane były słowa jakie wypowiedziała pani Wójt, choć nie dość dokładnie przedstawiono kontekst i atmosferę jaka tej wypowiedzi towarzyszyła. Takie są ograniczenia prasy- wydrukować nie można wszystkiego, na jednej stronie trzeba zawrzeć mnóstwo informacji- a jeszcze zawsze trzeba spróbować choć trochę wyjaśnić i przedstawić cały kontekst zdarzeń...stąd uciekło wszystko to co było równie istotne jak słowa, które padły.

Artykuł, jaki pojawił się w WW przedstawił sprawę dość agresywnie (takie jest moje odczucie) a sytuacja wcale tak nie wyglądała (co też jest moim odczuciem). Pisałem już o tym wcześniej- wypowiedź pani Wójt emanowała spokojem i determinacją. Chyba każdy kto tam był musiał dojść do tej samej refleksji- każde słowo było przemyślane i nie padło na wyrost. Jeden cytat- który mogliście przeczytać faktycznie sprawiał wrażenie dość upiorne- ale (powtarzam) takie są ograniczenia druku- na wszystko nie starczyło miejsca. To czego na pewno zabrakło w artykule- to podkreślenia iż przed słowami jakie padły na spotkaniu z radnymi- obie panie wielokrotnie wcześniej z sobą rozmawiały i że na komisji nie padły z ust jednej słowa, których druga nie miałaby okazji usłyszeć. Piszę o tym bo wielu moich rozmówców było oburzonych faktem, że coś takiego wypłynęło, że to wygląda jak wyrzucanie sobie czegoś publicznie. Odpowiadałem wtedy używając takich argumentów:

  • ten artykuł to nie wywiad,

  • przed tym zanim padły słowa na spotkaniu z radnymi pani Wójt przedstawiła swoją opinię zainteresowanym osobom, to jest pani Zgolińskiej i panu Wosiowi.

To jedno już sobie wyjaśniliśmy- artykuł to nie jasny i czytelny opis sytuacji. Z powodów ograniczenia możliwości wyeksponował jeden element, bo nie mógł wyeksponować więcej. Skoro to już jest jasne- to lećmy dalej. Wracamy do mojego stwierdzenia- dlaczego deklaracja pani Wójt o zostawieniu ZEASu w czerwcu nie wywołała we mnie żadnych emocji?

Nie wiem jak inni, nie wiem jak Wy...ale wychodzę z założenia dość brutalnego w swej prostocie: szef dobiera sobie pracowników. Na tej i tylko na tej zasadzie podchodzę teraz do całej sytuacji wokoło ZEASu. Fakt- w czerwcu usłyszałem jedno, teraz drugie- czyli, że najpierw nie będzie żadnej likwidacji a teraz likwidacja ma być, ale to świadczy tylko o jednym- w międzyczasie musiało się coś wydarzyć co naprawdę zmieniło wzajemne relacje najbardziej zainteresowanych.

Zaznaczmy- sprawa nie rozbija się o żadne psełdo ekonomiczne argumenty a „jedynie” o kwestie doboru ludzi z którymi ma się współpracować. Może zabrzmi to dość obcesowo ale szef ma prawo do takiej ingerencji.

Kiedy zmienia się prezydent- zmieniają się wszyscy jego urzędnicy, czystka następuje w kancelarii premiera, szefowie państwowych urzędów wymieniają swoich podwładnych...nie wszystkich, nie zawsze, nie każdy- ale zasada istnieje prawda? „Mam prawo do współpracowników których wysoko sobie cenię”- zdaje się myśleć każdy nowy dyrektor, kierownik, manager. Oczywiście to podejście ma również wypaczenia- w stylu kolesiostwo, kunktatorstwo czy dość zawoalowane formy nepotyzmu...

Kiedy przychodzi nowy wójt- to dziedziczy wszystko po starym włodarzu- sekretarza, skarbnika i każdego urzędnika. Dlaczego? Ano dlatego, że to nie ta skala urzędu, nie ta skala polityki, nie ta skala problemu. Fakt każdy z pracowników (dajmy na to naszego Urzędu Gminy) to specjalista ale i najemnik. Najemnik zobowiązany do posłuszeństwa swojemu szefowi. No chyba, że ten szef to kryminalista i łamie prawo- ale z tym chyba nie mamy dziś do czynienia prawda?

Do czego dążę? Kolejny raz proszę Was- prześledźcie mój tok rozumowania- przychodzi nowy wójt, zastaje pracowników Urzędu i jednostek organizacyjnych, określa zasady współpracy, staje się głową całego przedsięwzięcia- i ma prawo wymagać, że cały ten „urzędniczy okręt” będzie płynął tam gdzie włodarz wskaże.... No i nagle „kapitan” stwierdza- że jeden z jego ludzi robi mu na przekór, nie po jego myśli, nie potrafi wykonać zadania itp. itd. Czy taka sytuacja nie wymaga rozwiązania- nawet drastycznego, jeśli inaczej nie idzie? Czy Wy na miejscu takiego „kapitana” nie szukalibyście rozwiązania?

Właśnie dlatego cała sytuacja z ZEASem obecnie mnie „nie rusza”- bo wychodzę z założenia, że to nie ja mam sobie w tym przypadku ułożyć współpracę...ja mam jej sprzyjać, mam poprzeć takie rozwiązanie, które pozwoli na skuteczne zarządzanie całym tym gminnym systemem. I dla mnie w chwili obecnej nie jest już tak istotne to czy ZEAS istnieje czy nie. Funkcjonowanie oświaty wymusza rozwiązania, które można sobie doskonale wyobrazić z istnieniem oddzielnej jednostki organizacyjnej lub bez istnienia tej jednostki. Kwestią zapalną w tym przypadku są jedynie rozwiązania personalne- a te kreują szefowie, w tym przypadku wójt.

Na podstawie tego co radni usłyszeli na komisji wspólnej z lipca- wnioskuję, że pani Wójt czekała cierpliwie na to aż wiek emerytalny osiągnie pani dyrektor ZEAS. Przejście jej na emeryturę rozwiązywałoby problem personalny w sposób bezkonfliktowy. Ale pani Zgolińska postanowiła skorzystać z możliwości dalszej pracy zawodowej- do czego ma absolutne prawo (jak każdy pracownik) i to nie budzi żadnych moich emocji- nie powinno też budzić emocji nikogo innego. Problem powstaje w momencie kiedy zestawimy to z „polityką personalną” pani Wójt. Czyli z jednej strony nie chce dalej współpracować z obecną dyrektor ZEAS, z drugiej strony konsekwentnie reorganizuje Urząd doprowadzając do przechodzenia osób osiągających odpowiedni wiek na emeryturę. I nikt by nic nie wiedział, nikt niczym by się nie przejmował- gdyby obie panie były wstanie dojść do porozumienia ale nie zdołały i mleko się rozlało.

To tak się teraz retorycznie spytam- wygląda ten gazetowy artykuł teraz zupełnie inaczej?

Abstrahując od wszystkich powyższych dywagacji- pytanie jak dla mnie na chwilę obecną wygląda tak: czy Rada Gminy umożliwi pani Wójt skuteczne zarządzanie Urzędem i kreowanie własnej polityki personalnej, czy raczej zrobi jej na złość i storpeduje wszelkie takie ruchy- co skutecznie postawiłoby nas w kręgu troglodytów zarządzania...

To... po przeczytaniu mojego wpisu- co Wy o tym myślicie?

Koniec tego wpisu to nie koniec tematu- bo kwestie zarządzania personalnego, stopnia dyspozycyjności czy uległości wobec przełożonego, kompetencji czy stanowiska Rady Gminy w całym zarządzaniu jednostkami organizacyjnymi pewnie będzie jeszcze się tutaj przewijał. Ja nie wyobrażam sobie aby temat nie powrócił też na najbliższym spotkaniu radnych

 
„Możesz mieć wszystko czego zapragniesz, jeżeli pozbędziesz się przekonania, że nie możesz tego mieć.”

Mariusz Gomulski

"Władza czyni głupim"
bottom of page