Kompromis.
Powiedzenie mówi, że życie to sztuka kompromisu...logicznie więc można stwierdzić, że kto tą sztukę opanował do perfekcji powinien być zadowolony. Oto jednak scenariusz ostatnich wydarzeń pokazuje jasno- kompromis z szkołą w Borzykowie nie zadowala nikogo... Można też spytać- na ile w przyszłości kompromis jest zasadny? Albo- czy po wielu latach mniejszych lub większych kompromisów nie czas na rezygnację z półśrodków i zdecydowane zmierzenie się z problemem? Zapraszam do lektury- która nie ma prawa spodobać się komukolwiek...
Powstał wielki spór o klasy i szkołę w Borzykowie. W wielkim skrócie można to opisać tak- wójt szuka oszczędności i chce łączyć klasowe oddziały, rodzice są przeciwni. Efektem tego byłoby zamknięcie szkoły w Borzykowie- bo nie miałby się tam kto uczyć...znaczy miałby kto się tam uczyć, ale dzieci poszły do innych szkół i nagle okazało się, że wszystko można rozwiązać według tańszej opcji. (tak- wiem doskonale o tym, że w pierwszym roku te oszczędności byłyby iluzoryczne- ale od czegoś trzeba zacząć, pierwszy krok kiedyś trzeba zrobić).
Absolutnie rozumiem wkurzonych rodziców- na których całe zamieszanie spadło kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Prawdopodobnie zaplanowane i dopięte organizacyjnie mieli wszystko- od książek do tego co z pociechą będzie się działo po lekcjach...a tu nagle wszystko zaczęło brać w łeb.
Z drugiej strony- wójt (jak i każdy radny) odpowiedzialny jest za prowadzenie „polityki” finansowej tak aby wszelkie pieniądze wydawane były w sposób zasadny, bez generowania niepotrzebnych kosztów. W ten sposób myśli każdy z nas- ten sposób myślenia ma być również stosowany w samorządzie Kołaczkowa. Przynajmniej ja bym sobie tego życzył...
Mamy więc mały konflikt- w podejściu i ocenie powstałej sytuacji. Sprawa stanęła na ostrzu noża. Nie będę już się cofał w przeszłość, szukał przyczyn, wskazywał braku konsekwencji czy wręcz niekonsekwencji i stronniczości w postępowaniu wcześniejszych władz- i nie tylko władz naszej Gminy. Skupmy się na tu i teraz.
Cierpliwie czekałem co się wydarzy- jakie zapadną ostateczne decyzje. Jako Rada nie mieliśmy tu nic do powiedzenia- nie nasze kompetencje, nie nasza para kaloszy (określanie ile i jakie mają być oddziały szkolne)...każdy jednak mógł myśleć swoje.
Pogdybajmy- bo tylko tyle mogę zaproponować. Nie znam po prostu wszystkich absolutnie wszystkich aspektów sprawy- zwłaszcza prawnych. Ale..gdyby ktoś pytał mnie o zdanie- to zrobiłbym to tak:
przy zaistnieniu sytuacji, w której można pozostawić oddziały w szkole w Borzykowie- zostawiłbym tam te odziały, liczba dzieci w roczniku musiałaby być większa niż 25...
w przypadku możliwości połączenia oddziałów, skorzystałbym z tej opcji- oszczędności w perspektywie są znaczne,
na rok szkolny 2015/16 zostawiłbym wszystko jak jest (istniała podobno opcja, że do jednej borzykowskiej klasy chodziło by 4 dzieciaków- no w tym przypadku chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie widziałby potrzeby utrzymania tej klasy), a to głównie z powodu wystąpienia zupełnie nagle okoliczności, pojawienie się ich na kilka dni przed startem roku szkolnego (to też pewien paradoks tej sytuacji- ciekawe czy nie było tego można rozwiązać dwa miesiące wstecz?). Zostawiłbym więc wszystko jak jest- z zastrzeżeniem...to od mieszkańców, rodziców, ilości dzieci zależy przyszłość każdej szkoły w tym tej w Borzykowie. Są dzieci- jest szkoła, nie ma dzieci- władze mają reagować- a nie utrzymywać sztuczny stan rzeczy.
Pamiętajmy- czeka nas (radę) rozpatrzenie pomysłu zmian organizacyjnych w kołaczkowskiej oświacie, zmian mających ogarnąć to rozpasanie...nie wiem jak sytuacja będzie dokładnie za rok- mam jednak czelność wymagać aby wszelkie sporne tematy wypłynęły wcześniej niż kilkadziesiąt godzin przed pierwszym dzwonkiem...stąd moje pytania:
czy jednostka zarządzająca szkołami wie ile ma w nich dzieci?
od kiedy ZEAS wiedział, że może być problem z liczbą dzieci w szkole w Borzykowie co wynikało z ich migracji do szkoły we Wszemborzu?
czy rozmowy z rodzicami uczniów klas 1 i 2 z Borzykowa mogły być przeprowadzone wcześniej, tak by nie powodować ich (całkiem słusznego chyba) zdenerwowania?
Inne pytanie jakie nasuwa mi się po wysłuchaniu nagrania audio z spotkania rodziców dzieci z Zespołu Szkolno- Przedszkolnego z panią Wójt:
co złego (to pytanie do rodziców z Kołaczkowa) jest w sytuacji kiedy dzieci z Kołaczkowa i Borzykowa miałyby się uczyć razem w starej tysiąclatce?
Wiele osób oburza szukanie oszczędności w oświacie. Mnóstwo głośno mówi o tym jak bardzo dzieje im się krzywda- a już każdy domaga się byle zmieniać innym ale nie jemu... Tak nie może być. Wrzesień będzie miesiącem kiedy wyartykułowane pozostaną plany dotyczące kołaczkowskich szkół... perspektywy są takie: albo pozostajemy w tym dziadostwie- albo staramy się je jakoś ogarnąć i przestawić na nowe tory. Nie jesteśmy gminą, którą stać na utrzymywanie kilkunastoosobowych klas...albo inaczej- oczywiście stać nas na utrzymywanie klas 10 osobowych...ale nie będzie już nas stać na nic innego!
Tylko bez przesady- zaoszczędzone pieniądze nie polecą zaraz na drogi- nie zbudujemy ich 10 km w następnym roku...te pieniądze pozostaną (zapewne nadal) w szkołach- Bieganowo czeka na termomodernizację, Gimnazjum tak samo, plus remont sali gimnastycznej, zakup sprzętu komputerowego, Grabowo Królewskie marzy o malowaniu- bo ostatnie było kilkanaście lat temu (?), Sokolniki mają apetyt na salę gimnastyczną...to są rzeczy, które mają większą wartość niż całe status quo, o które niektórzy walczą z takim oddaniem.
Pokażę Wam na przykładzie jak to wygląda. Szkoła w Bieganowie- od wielu lat PROSIŁA SIĘ o nowe piece. Stare były jak tykająca bomba, nieekonomiczne- mało wydajne, wymagające utrzymywania do ich obsługi trzech pracowników a już hitem było jak wyłączano prąd- i trzeba było żar z pieców wyrzucać na zewnątrz bo wszystko groziło eksplozją... I pewnie gdyby nie nowe spojrzenie na sytuację oświaty w Gminie- to taki stan rzeczy trwałby jeszcze kilka lat. Ale nagle znalazło się 55 tys na nowe piece... Wydatek zwróci się pewnie w 2-3 lata (tak na oko licząc). Można więc tak jak opisałem wyżej- a można i nic nie robić i cieszyć się z stagnacji.
A więc tak- kompromis.... ale zmiany są nieuniknione...
(Wszystkie przemyślenia własne na podstawie:
artykuł Filipa Biernata w WW z 28.08.2015
rozmowy z : Tresa Waszak, Jakub Pera, Tomasz Tomczak, Michał Stefański)