top of page

Rok z głowy

Miałem kilka pomysłów na to jak napisać podsumowanie minionych 12 miesięcy...

Przez długi czas chodziłem i myślałem sobie, że to będzie charakterologiczny opis rady. Wiecie cioś w stylu- biorę radnego, porównuje go do jakiegoś zwierzątka i pół żartem a pół serio wytykam błędy i zasługi...spokojnie i tak najwięcej chciałem napisać o sobie ;). Później stwierdziłem, że moje podsumowanie będzie quasi literaturą seince fiction...miało to mieć tytuł „Alternatywna rzeczywistość” i być opisem Gminy gdyby nie doszło do żadnej zmiany władzy przed rokiem...

No ale przyznajcie- śmiechu by może było co niemiara ale nie każdy by się śmiał- co? A jakoś muszę z wszystkimi współpracować- prawda? Np. tego porównania do zwierząt- to by mi niektóre osoby nie wybaczyły...mimo, że np. w zarządzaniu, psychologii czy innych takich jest to chwyt nagminnie stosowany. Natomiast napisanie „Alternatywnej rzeczywistości” to byłaby już jazda po bandzie...może zdecyduje się na to jak przestanę być radnym?

Trzeba więc to więc zrobić klasycznie, miesiąc po miesiącu- wybrać znaczące momenty...i je przypomnieć....

Grudzień- Miesiąc zaczął się zmianą na pozycji Wójta. Już samo to dyskwalifikuje atrakcyjność innych wydarzeń...prawda?...a nie- były przecież śmieci, dowiedzieliśmy się o problemach z PUKiem...

Styczeń- trafiłem do radia, w ogóle styczeń był w moim wykonaniu bardzo medialny, tu wywiad w prasie, tu godzinna audycja w radiu...śmiałem się, że niektórzy mają obawy otworzyć lodówkę- bo im jeszcze wyskoczę... Wszystko przez te diety :). No ale pisałem, mówiłem i przekonywałem do czegoś w co mocno wierzę. Zarzuty, że to medialne, populistyczne i tanie chwyty przyjmuję bez zastrzeżeń...faktycznie tylko na sławie mi zależało. W akcie ostatecznej skruchy odmówiłem wzięcia udziału w jakimś reality show...he he he Ruszyliśmy też ze strategią gminą...przynajmniej z przymiarkami do niej.

Luty- był czasem początku zebrań wiejskich...już samo to elektryzowało. Ale też był to miesiąc bardzo spokojny w funkcjonowaniu Rady. Lutowa sesja była jedną z najsprawniejszych...

Marzec-podskoczyły opłaty za ścieki. To było powodem niemal wirtualnego linczu na Radzie- i radnych, którzy to poparli (w tym ja sam)..mało kto widział, że to nadal najniższe stawki w okolicy. Głosowanie nad tym było...hm...dziwne 5 za, 10 wstrzymujących się. Zaoszczędzono 60 tys zł...ale ostatecznie i tak miast pójść to na ścieki poszło na śmieci. Przegadywałem się również w sprawie kosztów dowozów dzieci do szkół. Komisja rewizyjna przedstawiła swój protokół, ja stwierdziłem, że to nie do końca jest jak być powinno...no i tak sobie powysyłaliśmy maile...ja do ZEASu, ZEAS do mnie... Wybraliśmy również w marcu sołtysa

Kwiecień- w kwietniu po raz pierwszy odbyła się komisja budżetowa...było o planach na wprowadzenie „Karty dużej rodziny”, kontrolach garaży, pierwszy raz rozmawialiśmy również o podatkach... Ale w kwietniu głównym tematem były biblioteki, GOK. Zaczęła również powstawać strategia gminna- plan, szkielet na kolejne 10 lat.

Maj- pierwszy raz wypłynął temat przenosin lokalu wyborczego z budynku gminy do gimnazjum- tam łatwiej dostać się mniej sprawnym osobom. Głosowaliśmy również pierwszy raz przenosiny szkoły do „tysiąclatki”- cóż to były wtedy za emocje... Likwidacja ZEASu po kilku miesiącach do tego to był pikuś. Bardzo długo zapamiętam lekcję jaką wtedy udzielił wszystkim Wojtek Tamborski- sam poczułem się najbardziej wyszkolony po wszystkim...

Czerwiec- przyniósł dość emocjonalne zebranie w Borzykowie...na którym byłem i na którym starły się różne opinie, była mowa też o plotkach jakie jak huragan po gminie latały, jakie ja opisałem na blogu...i o rozpowszechnianie, których zostałem oskarżony :(- pamiętacie? Że niby budynek przedszkola ma być sprzedawany...ech- szkoda słów. W czerwcu było też kontrowersyjne posiedzenie komisji mieszkaniowej- które zawierało jeden punkt...ale tak naprawdę wtedy okazało się jak bardzo radzie potrzebne są częstsze spotkania... W czerwcu udzielono również absolutorium Wójtowi za wykonanie budżetu. Choć i tak w mojej pamięci na długo pozostanie dyskusja nad przeniesieniem komisji wyborczej z UG do Gimnazjum...

Lipiec- przyniósł kolejne nieciekawe informacje o śmieciach (tych za czerwiec)- jasno już wychodziło w jak beznadziejnej sytuacji postawiliśmy się na początku roku...no ale co można wtedy było zrobić? Chyba tylko podnieść opłatę- i zaraz po tym popełnić zbiorowe seppuku. Blisko rytualnego rozdarcia szat w sierpniu były te osoby, które dowiedziały się o propozycji Wójta rozwiązania ZEASu..od początku wiadomym było- to strasznie niełatwa decyzja. Początek lipca to również uchwała na temat przeniesienia tysiąclatki.

Sierpień- był „lajtowym miesiącem”, czuć było sezon ogórkowy..ale też kilka samorządowych decyzji poszło w świat- 100 tys na projekty dróg, czy zgoda zaciągnięcie pożyczki na budowę kanalizacji w Kołaczkowie. Dobrze zostały przyjęte dożynki...przynajmniej tak odbierałem rozanielony tłum skaczący w rytmie „Mówiła mi amore” ;)

Wrzesień- jeszcze w sierpniu się zaczęło a na początku września wyjaśniło- ogromne zamieszanie związane z tym gdzie będą uczyły się dzieci z Borzykowa. Absurd sytuacji przerastała tylko groza jaką odczuwali rodzice...szukanie winnych- nic nie dało, z kim bym nie rozmawiał o tym to nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności. Osiem miesięcy zajęło społeczeństwu gminnemu wpasowanie się w ramy śmieciowe jakie założyli radni na początku swojej kadencji- tzn- było sto ton śmieci (w sierpniu). We wrześniu zaczął się również cyrk pod nazwą- już zaczynają budować kanalizę na ulicy Wrzesińskiej w Kołaczkowie. Było zebranie wiejskie- które rozdysponowało fundusz sołecki- a na nim stanął zakład pomiędzy jednym z mieszkańców a panią Wójt- o światła i kanalizację w Kołaczkowie...jako, że z przyczyn mało obiektywnych ta kanalizacja w tym roku nie zostanie ukończona- to chyba pani Wójt zakład przegrała...co? Mieliśmy również wrześniową komisje budżetową- na której ustalono pewne kanony współpracy z urzędnikami...tzn, radni otrzymują konkretne materiały, wyjaśnienia itp..i wyrażają swoje zadowolenie...ale na tej komisji tego nie było..było zupełnie inaczej. No i było przyznanie nagrody Reymonta pani Michałowskiej.

Październik- dużo było o śmieciach...że jest ich mniej niż zawsze...bo trafiają do Lulkowa? Dyskusja była nawet nad tym czy nie płacić za śmieci mieszkańcom innej gminy...ostatecznie chyba jednak zapłacimy- przynajmniej o tym mówi projekt budżetu na 2016 rok. Było o nowym oświetleniu w gminie... no i zaczęło się o podatkach...zaczęło się tak bardzo, że trzeba nam było dwie komisje wspólne poświęcić na to by ...nic nie zmieniać. Znaczy- miała być zmiana w temacie podatku rolnego...miała być nawet lekka podwyżka...nieopacznie wyszła podwyżka taka, że wszystkim (no prawie wszystkim) zrobiło się gorąco...ale udało się sprawę odkręcić o czasie...i podatek rolny też nie został zmieniony...

ale to już był Listopad- miesiąc w którym wykręcaliśmy spotkań, komisji i sesji co niemiara...podliczyliśmy „tysiąclatkę”, wyszło ogólnie 120 tys zamiast 100- ale przy okazji zrobiono mnóstwo rzeczy, które na realizację czekały po kilkanaście lat . Gdzieś tak tuż przed listopadem albo na początku listopada nasz redaktor zmienił styl na bardziej prześmiewczy...okazał swój komiczny talent... Teraz to strach cokolwiek powiedzieć, napisać, głośniej westchnąć- bo jeszcze zrobi fotkę i skomentuje, że w pięty pójdzie....

I tak zleciał rok. Mam świadomość, że pominąłem pewnie kilka rzeczy (możecie je dopisać w komentarzach)...nie wspomniałem o Jakubie- i jego mniejszej lub większej aktywności. Nasz dyżurny kontestator nie odpuszcza- i chwała mu za to..krytyki potrzebuje każdy, bo samouwielbienie jest zgubne.. A Jakub- niestety ma czasami dużo racji, nie zawsze, nie ze wszystkim- ale to wystarczy by zwracać jednak uwagę na to co mówi.

Jakie było te 12 miesięcy dla mnie? Zachwytów nie wzbudzałem- to trzeba przyznać szczerze. Miałem kilka wpadek- czy to z niewiedzy, czy to z naiwności czy też z przesadnego idealizmu...ale było mi też dane kilka razy celnie ocenić sytuację.. Mam świadomość, że niemal każda moja propozycja przepada- zdarza się, że jednym głosem...zdarza się, że jestem w opozycji do wszystkich. Wiem, że to nie najlepszy sposób reprezentowania mojego okręgu- ale z drugiej strony to zawsze jest dylemat klepać wszystko jak inni (nawet jeśli ma się świadomość, że nie wszystko jest ok) czy nazywać rzeczy po imieniu i nieustannie uchodzić za awanturnika? Sami na moim miejscu- co byście wybrali? To nie jest łatwa sprawa mieć konfrontację z 14 czy 20 innymi- przegrać głosowanie a później z uśmiechem rozchodzić się do domów- kiedy w głowie buzuje od frustracji i gniewu... W skali szkolnej- dałbym sobie 4.

No...to ja oceniłem siebie...a jak Wy mnie oceniacie? Jak oceniacie miniony rok? Jak oceniacie Radę? Jak oceniacie osobę Wójta? Poniżej kilka prostych pytań- zachęcam do odpowiedzi.

 
„Możesz mieć wszystko czego zapragniesz, jeżeli pozbędziesz się przekonania, że nie możesz tego mieć.”

Mariusz Gomulski

"Władza czyni głupim"
bottom of page